IC w deszczu i z piorunami
-
DST
75.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
29.03km/h
-
Sprzęt Szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po odebraniu roweru z serwisu szybka zmiana stroju w domu, podjazd kawałek dalej po swojej ulicy na zbiórke z Jelitkiem, potem Błonia i Kryspinów.
W sumie wrażenia mam dość pozytywne, chociaż moja jazda w większej grupie nie trwała za długo. Nadchodząca burza i padający już zaraz po starcie deszcz wpłyneły moze na mnie troche demotywująco (ale sobie znalazlem wytlumaczenie ;)), na pierwszym podjezdzie jeszcze sie z trudem utrzymywałem za całą grupą, pod koniec wrzuciłem jednak wolniejsze tempo. Sporo kolarzy zawracało do domu, odpuszczając jazde w tych warunkach, ale uznałem, że skoro jestem już mokry, to w sumie bez wiekszej roznicy czy pojade dalej czy nie. Postawilem na jazde bez świrowania, bo w tych warunkach nie było żadnego sensu wypruwac wszystkiego, zwłaszcza, ze nikogo i tak bym nie dogonil :D
W polowie petli dojezdzam do kolegi nie znajacego trasy, wiec decydujemy sie wspolnie przejechac krotszy dystans, i tempo jest raczej lekkie, praktycznie cały czas rozmawiamy, wiec jedziemy spokojnie. Ja sie jeszcze zatrzymuje schowac głębiej telefon, bo oczywiscie zapomnialem woreczka, wkładam go więc w dwa rękawki i z powrotem do kieszeni. Swoją drogą to jakis paradoks (albo głupota), ze robie to pod jedynym drzewem w okolicy dokładnie jak dookoła wali piorunami..
Wybieramy zgodnie z planem krótszy dystans, wjazd na pętle 'giga' przy tych warunkach atmosferycznych oznaczałby przyjazd w calkowitych ciemnościach. W Sance doganiamy kolejnego kolege, ktory wybrał krotszy dystans, i tak w trzech toczymy sie do mety. Na jakies 2km przed metą dogania nas czołówka dystansu giga, podpinami sie wiec pod ich tempo na prostej, wiec po raczej spokojniej jezdzie caly czas finisz jest naprawde mocny. Potem tylko losowanie nagrod, i srednio przyjemny powrot do Krakowa - zimno i ciemno.
Wnioski z pierwszego IC są proste. Jak na dłoni widac ile brakuje mi do chociaz sredniego poziomu jazdy. Uznam, ze to skutki faktu, ze na rowerze w miare sensownie jezdze dopiero od tego roku, a "treningi" polegaja glownie na jeździe, a nie na forsowaniu tempa non-stop. W kazdym razie mocno mnie to zmotywowało do tego, zeby w przyszlym roku juz wygladac lepiej, ten teraz dokoncze robiąc "baze", a od poczatku 2013 sprobuje podejsc do roweru bardziej powaznie ;)
Kategoria 50-100km, Szosa



